Ostre cięcie stóp procentowych przez Radę Polityki Pieniężnej oraz wyraźna zapowiedź przewodniczącego Belki, że jest to koniec cyklu obniżek, skłoniła mnie do zastanowienia się nad moimi oszczędnościami w funduszach obligacji. Sporo się na ten temat na różnych portalach naczytałem i miałem zawsze wbite do głowy, że obniżki stóp pomagają funduszom obligacji, natomiast podwyżki wręcz przeciwnie. Nie będę wnikał tu w szczegóły, obiektywnie, teoretycznie powinna być to prawda. A co na to praktyka? Jakoś nigdy nie chciało mi się sprawdzać. Zatem sprawdzę teraz.
Generalnie, wszystkie te fundusze rosły, uzyskując w ciągu 9 lat od 50% do 100% zysku. Poza tymi długoterminowymi wzrostami widać dwa krótsze okresy, kiedy zachowanie funduszy obligacji było wyraźnie słabsze: lata 2006-2007 (6% w dwa lata) oraz rok 2013 (blisko 0%). Co ze stopami procentowymi w tym okresie?
Rok 2006 wygląda raczej płasko, natomiast widać wyraźny wzrost o 1% w roku 2007. Rok 2013 to z kolei czas dynamicznych obniżek o ok. 1,5%. Gdyby brać pod uwagę tylko relację stopy procentowe-wycena funduszy trudno tu doszukać się krótkoterminowej logiki. Przychodzą mi za to na myśl dwie inne odpowiedzi. Spójrzmy na ten sam wykres funduszy obligacji w zestawieniu z funduszem polskich akcji (kolor ciemnozielony).
Marazm na rynku obligacji w latach 2006-2007 można by wytłumaczyć super-hossą na rynku akcji. W tym czasie wszyscy ładowali pieniądze w akcje dlatego obligacje były w niełasce inwestorów. Potem zaczął się kryzys, z którego Europa dopiero co wychodzi, więc sytuacja się odwróciła i fundusze obligacji zaczęły zyskiwać. Pamiętajmy, że byliśmy wtedy słynną „zieloną wyspą” z dodatnim PKB.
Im dłużej patrzę na wykresy, tym bardziej dochodzę do wniosku, że właściwie nieprzerwanie dobra sytuacja na rynku naszych obligacji wynika po prostu z ogólnego faktu, że polska gospodarka od ponad 20 lat rośnie i umacnia się, co jest coraz bardziej zauważane przez dużych zewnętrznych inwestorów poszukujących bezpieczeństwa dla swoich inwestycji.
Wracając do moich funduszy obligacji, będę je bacznie obserwował, ale sprzedawać chwilowo nie zamierzam, gdyż traktuję je jako bezpieczną alternatywę dla lokat bankowych, które już wkrótce mogą się znaleźć na tragicznie niskim poziomie. Najbliższa, dająca się przewidzieć negatywna sytuacja na horyzoncie to powoli anonsowany wzrost stóp procentowych w USA, co może spowodować odpływ kapitału z naszego regionu. A w korelację między krótkoterminowymi cyklami zmian stóp w Polsce, a sytuacją funduszy obligacji przestanę chwilowo wierzyć.
PS. Zupełnie zapomniałem o istotnym fakcie jakim będzie uruchomienie 9 marca programu skupu obligacji europejskich przez EBC. Taka masa pieniądza na rynku (kilkadziesiąt mld euro/mies) może nieźle namieszać w polskich akcjach i obligacjach.